Tak zwani partyzanci...

Article Index

Badurka Feliks. Fof. Krystyna Badurka-RytelUrodziłam się 13 marca 1941 roku. Studiowałam matematykę na UW, a później ukończyłam handel zagraniczny w SGPiS (Szkoła Główna Planowania i Statystyki, później SGH – Szkoła Główna Handlowa) w Warszawie. Pracowałam w resorcie handlu zagranicznego. Jestem na emeryturze, jestem bezdzietna.
Okazją do rozmowy była nierozwiązana sprawa śmierci mojego ojca, o której prawdę moja rodzina pragnie poznać od kilkudziesięciu lat. Chciałam przedstawić swoje przeżycia i przemyślenia z dzieciństwa, które przebiegało – tak jak i milionów innych dzieci – w niezwykle trudnym okresie dla kraju, po najokrutniejszej wojnie. Chciałam również przybliżyć młodym życie dziecka na podlaskiej wsi, okolicy pięknej, ale bardzo cywilizacyjnie zapóźnionej, oraz heroiczny wysiłek Polski Ludowej w tworzeniu lepszych perspektyw dla dzieci wiejskich. Ponadto chciałam wyrazić swój sprzeciw wobec uprawianej obecnie polityki historycznej, która gloryfikuje zbrodnie dokonane po wojnie na niewinnych ludziach przez tzw. drugą konspirację w imię „szczytnych celów” – jakoby w obronie niepodległości i demokracji.

Krystyna Badurka-Rytel

Krystyna Badurka-Rytel: Moje wspomnienia z wojny... Utkwiło mi w pamięci kilka momentów z wojny, byłam bardzo mała jeszcze, ale być może dlatego, że były bardzo dramatyczne, wstrząsające takie, nie... Niecodzienne, dlatego może mi utkwiły tak, że nawet do dzisiaj je pamiętam. Musiałam być bardzo wrażliwą dziewczynką. Pamiętam, kiedy ojciec zaprowadził nas do swojej siostry, żeby nas uchronić przed... Przed frontem (bo zbliżał się front – Rosjanie gonili Niemców, przez Bug się ostrzeliwali i za chwilę mieli wkroczyć na te tereny, gdzie myśmy mieszkali). Ojciec prowadził nas polami. Polami, bo nie mógł drogą, dlatego że drogi były zaminowane, zaprowadził nas sześć kilometrów dalej do swojej siostry, myśmy tam zamieszkali i poczęstowano mnie herbatą, ja wzięłam tę... Wzięłam szklankę do rąk i zbiłam ją, i prawdopodobnie tak to mnie zestresowało, że wyszłam z domu, miałam trzy lata. Wyszłam z domu i poszłam prosto w las, znaleziono mnie dopiero po tygodniu, bo ktoś mnie gdzieś znalazł, tylko nie umiał się ze mną dogadać, kim ja jestem. Nosiły mnie różne rodziny i próbowały uzyskać informację, gdzie jest moja rodzina, jak ja się nazywam. W końcu oni doszli do wniosku, że... Ponieważ moi rodzice, oboje, mieli bardzo piękne, bujne włosy, to skoro ja mam takie włosy, to pewnie jestem dzieckiem z rodziny Badurków. I po tygodniu się odnalazłam. Ktoś obcy mnie niósł – tylko to zapamiętałam z tego, z tego wydarzenia.
Natomiast jeszcze pamiętam wojnę w taki sposób. Mama kupowała nam laleczki, to znaczy kupowała porcelanowe główki i szyła z gałganków lalki. I ja te laleczki przez jakiś czas pielęgnowałam, bardzo się nimi opiekowałam, a później biegłam pod jakieś drzewko i zakopywałam, bo moje laleczki ginęły, to znaczy, albo była rozerwana granatem, albo zginęła w jakiś inny sposób – zastrzelona czy na tyfus zmarła.
Jeszcze pamiętam zabawy chłopców, one polegały na tym – to też było tak bezpośrednio po wojnie, bezpośrednio po wyzwoleniu – polegały na tym, że się chłopcy ustawiali w dwie grupy, jedni to byli Rosjanie, drudzy Niemcy, napadali na siebie i się tłukli, tłukli się, po prostu. Kiedyś mój brat przyszedł cały pokrwawiony do domu w nocy, mama przerażona pyta: Co się stało? – W niewoli byłem. No, więc właśnie... W niewoli jeszcze dodatkowo oberwał... Więc dzieci po prostu tak wojnę... Tak się odzwierciedlała wojna w umysłach dzieci.
Monika Stec: Było was w domu pięcioro?
Nas było pięcioro, najstarszy brat miał 12 lat, najmłodszy – 3 miesiące, kiedy nam zamordowano ojca. Jeszcze pamiętam tylko, to było w czasie okupacji, pamiętam, jak siedziałyśmy z siostrą u niego na kolanach i wpinałyśmy mu we włosy kwiatki polne, a on potrząsał głową i to nas strasznie bawiło, myśmy się bardzo wtedy śmiały. Ja tak zapamiętałam mojego ojca – właśnie z kwiatkami we włosach.
Niecała prawda o śmierci ojca
Później to już były takie strasznie dramatyczne momenty, kiedy myśmy wiedzieli, że ojciec[1] już nie wróci i minęło od 1945 r. do teraz, minęło już 66 lat, a my dalej nie znamy okoliczności jego śmierci. Całe życie poszukujemy naszego ojca i najbardziej dramatyczne jest w tym wszystkim to, że obok nas mieszkają ludzie, którzy znają historię śmierci ojca i do tej pory nam tego nie powiedziano.
Bo się boją?
Tego nie rozumiemy. To trzeba trochę lepiej znać mentalność ludzi na wsi, żeby wiedzieć, co ich dzisiaj powstrzymuje przed tym, przed tym, żeby do końca powiedzieć, jak było. Bo my wiele rzeczy wiemy i pewnych rzeczy się domyślamy, ale nie wiemy wszystkiego do samego końca.... I nawet wiemy, kto wie, ale nie mamy żadnych szans, żeby uzyskać jakąkolwiek odpowiedź. Dlatego że on powiedział, że nie życzy sobie, żeby z nim na ten temat w ogóle rozmawiać, że nie powie nic, nie powie nic. To już jest staruszek przecież stojący nad grobem. Wiemy, że zna zabójców. Oczywiście, że chcielibyśmy znać ostatnie chwile życia ojca i chcielibyśmy wiedzieć, co mu zrobiono. My wiemy, że został prawdopodobnie utopiony w Bugu, ale tak wiemy na 99%. Chcielibyśmy wiedzieć na 100.
Skąd macie tę wiedzę, którą zdobyliście do tej pory?
Nam to mówią bardzo nieoficjalnie znajomi naszych znajomych – tak, że ta wiedza jest nam przekazywana pokrętnie i nie... Niebezpośrednio i tak z zastrzeżeniem, że nie wolno, nie mogę powiedzieć nazwiska. Wiem od kogoś, ale nie mogę powiedzieć. Tak to właśnie wygląda – tak, że do końca nie mamy pewności. Nie mamy tylko pewności w tym sensie, że nie wiemy, w jakim miejscu to się stało i nie wiemy, nie wiemy... Jakie były ostatnie chwile życia ojca, co mówił przed samą śmiercią, jak to wyglądało, jak wyglądała ta jego egzekucja, bo myśmy... Odrzuciliśmy już jedną wersję, że był pochowany w lasach sewerynowskich – to była chyba przekazana nam celowo mylna informacja, żeby nas odwieść od właściwego terenu.
Lasach sewerynowskich?
W Sewerynówce, tak. To się okazało nieprawdą. Był zastrzelony i utopiony w Bugu, zastrzelony chyba w Kamieńczyku koło Bugu. I utopiony w Bugu, ale chcielibyśmy mieć tylko jeszcze do końca taką pewność, że... Że ci, których podejrzewamy o to, że to byli rzeczywiście ci mordercy.
A ta informacja o tym, że jest pochowany w lasach sewerynowskich, to skąd pochodzi?
Prawdopodobnie – tak teraz sobie to wszystko porządkujemy, prawdopodobnie to było powiedziane nam celowo, żeby nas wprowadzić w błąd, bo myśmy byli na właściwym tropie. Zaczęliśmy dobrze podejrzewać tego, kto chyba jest rzeczywiście mordercą, i żeby nas właśnie odwieść od tego kierunku, podrzucono nam anonim, w którym stwierdzono, że ojciec był torturowany i pochowany w lesie w Sewerynówce. I to właściwie spowodowało, że przez kilkadziesiąt lat nie zajmowaliśmy się tamtym wątkiem.
To był ten anonim z 1956 r.?
To był ten anonim z 1956 r. i przez pięćdziesiąt lat praktycznie nie dotykaliśmy sprawy zabójstwa ojca nad Bugiem, w Kamieńczyku. I już w międzyczasie wymarli ci, którzy go zabili. Już nie mamy bezpośrednich świadków, którzy by mogli stanąć przed sądem na przykład.
Tu się przewijają dwa nazwiska – „Sokolik”[2] i Piekarski[3].
„Sokolik” prawdopodobnie nie, to znaczy on był w tej bojówce, która jest odpowiedzialna za śmierć ojca, ale on został wplątany w tę historię mojego ojca prawdopodobnie właśnie po to, żeby odwrócić uwagę od właściwego zabójcy.