Andrzej Kublik - polityka nie jest moją jedyną pasją w życiu

Article Index

 

Większość pańskich prac przedstawia zabytki?

ImageTak, postawiłem sobie kiedyś taki cel, żeby wszystkie piękne obiekty architektoniczne, tkwiące w naszym podlaskim krajobrazie, uwiecznić. Namalowałem wszystkie najważniejsze zabytki istniejącego kiedyś województwa siedleckiego. Prace pokazywane były na wystawach, niestety, z czasem jakoś mi się rozproszyły. Teraz z kolei uwieczniłem wszystkie ładniejsze kościoły, przede wszystkim kościółki drewniane, które giną. Przykładem niech będą kościółki w Rogowie, Gródku. Malowałem wszystkie kościoły naszego powiatu, także zespoły pałacowe: od Sterdyni do Patrykoz. Bardzo późno zacząłem malować pejzaże miejskie, czego żałuję, gdyż widzę, jak miasto zmienia się na naszych oczach. Nie żyję z mojej twórczości, jednak mam ten luksus, że mogę malować to, co lubię. W sztuce nie warto jest robić nic na siłę, więc maluję to, co sprawia mi przyjemność.

Czy wzoruje się pan na jakimś słynnym malarzu?

Na studiach uczono nas bardzo solidnego warsztatu. Chcąc otrzymać dyplom, trzeba było pokazać, że umie się realistycznie namalować rzeczywistość: martwą naturę, portret, pejzaż. Ja, pomimo nowych trendów w sztuce, uważam, że ten prawdziwy realizm jeszcze nie wyczerpał swoich możliwości. Dla mnie wzorami są polscy realiści XIX w. Wzór dla mnie stanowią też tacy malarze jak Malczewski, Michałowski, Wyczółkowski. Artyści ci zaimponowali mi tym, iż w jakże piękny sposób potrafili przedstawić świat taki, jakim on rzeczywiście wygląda. Fotografia również pokazuje świat, jednak nie zastąpi ona oka malarza. Nie krytykuję oczywiście tych, którzy tworzą abstrakcję. Wszystko w sztuce jest dozwolone, co jednak nie szkodzi drugiemu człowiekowi.

Czy wie pan, ile prac już pan namalował? Czy zadał pan sobie trud ich policzenia?

Nie. To nie jest możliwe. Wbrew pozorom, mam pewne powodzenie i wiele moich prac zdobi ściany prywatnych domów. Jednak około 30 - 50 udałoby mi się uzbierać na jakąś wystawę. Bywały czasy, że nie miałem w domu żadnego obrazu.

Ma pan jakieś plany, marzenia, odnośnie swoich prac, swojej twórczości?

Chciałbym, żeby coś po mnie zostało. Dzieci poszły trochę w innym kierunku, jednak u moich wnuków zauważam pewne plastyczne uzdolnienia. Mam skrytą nadzieję, że któreś z wnucząt przejmie po mnie zdolności. Chciałbym też wydać tematycznie ułożone akwarele w postaci teczki, zrobić trochę reprodukcji. Głównie dlatego, że jest to sztuka ulotna. Papier, dobrze niezabezpieczony, dość szybko ulega zniszczeniu. Myślę więc, że warto byłoby zrobić trochę reprodukcji.

Czy ktoś w pańskiej rodzinie przejawiał zdolności w tym kierunku?

Raczej nie, mój ojciec zginął w czasie wojny, podobno był zdolny. Nawet go nie pamiętam, bo miałem wtedy dwa i pół roku.

Czy obecnie dużo czasu poświęca pan na malowanie?

Teraz mniej. Do malowania potrzebne jest dobre światło. Bardzo dużo malowałem po odejściu z pracy w starostwie, ale to było wiosną. Malowałem wtedy codziennie. Teraz utrudnia mi to brak czasu, ale niedawno zrobiłem trzy rzeźby w drewnie, naturalnej wielkości, które umieściłem na działce.

Dziękuję za rozmowę i życzę panu dalszej owocnej pracy.

Aneta Stańska