Wiersze sercem pisane

Article Index

Moje wiersze są sercem pisane
Nie dla pychy, lecz na chwałę Boga
A więc piszę gdy jestem radosna
I gdy wielka ogarnia mnie trwoga.

W wierszach sławię piękno mojej ziemi
Zieleń drzew i cudowny śpiew ptaków
Złote kłosy dojrzałej pszenicy
Błękit chabrów, czerwień polnych maków.

Sławię Pana za to, że świat stworzył
I za księżyc i za gwiazdy i za słońce
Jego miłość dla całej ludzkości
Jego serce dla wszystkich gorące.

A gdy skończę już ziemski swój żywioł
Gdy Pan Dobry wezwie mnie do siebie
Będę o Was jak zawsze pamiętać
Będę pisać Wam wiersze tam w niebie

Danuta Kalinowska

 

 

To wiersz otwierający drugi już tomik wierszy sokołowskiej poetki, pani Danuty Kalinowskiej. W tym roku mija 10. rocznica wydania pierwszego tomiku, którego cały nakład został sprzedany. Nowy tomik, zawierający 70 wierszy, zostanie wydany w połowie października b.r..

O nowym tomiku, twórczości i działalności społeczno - kulturalnej rozmawiam z panią Danutą Kalinowską.

Proszę nam opowiedzieć, w jaki sposób pisanie "wkradło się" w pani życiu, czy jest to zasługa pani rodziców?

Danuta Kalinowska
Danuta Kalinowska

Urodziłam się w Tchórznicy, gdzie moi rodzice pracowali jako nauczyciele. Mama, polonistka, humanistka, jednocześnie dusza artystyczna, która pięknie malowała, pisała również wiersze. Ojciec, matematyk, posiadał także artystyczną duszę, ponieważ pięknie grał na skrzypcach i mandolinie. Mama była rodowitą Podlasianką, natomiast ojciec przybył tutaj aż z Małopolski. Ponieważ w Galicji oświata miała wysoki poziom i było tam wielu wykształconych nauczycieli, a nasz rejon był dość zacofany, ojciec dostał nakaz pracy w województwie warszawskim. Później skierowano go do Tchórznicy. Tutaj poznał mamę, po czym się pobrali oboje pracowali w tutejszej szkole. Swoje skromne zdolności artystyczne odziedziczyłam po obojgu rodzicach, a właściwie nawet po dziadkach. Dziadkowie byli ludźmi prostymi, ale również przejawiali zdolności artystyczne. Dziadek z babcią śpiewali w chórze kościelnym. Dziadek układał także przyśpiewki ludowe, wiersze rymowane. Był bardzo dowcipnym człowiekiem. Mieliśmy w Tchórznicy własny domek, piękny ogród, gdyż ojciec, chociaż mieszczuch, bardzo lubił ogrodnictwo. Jako dzieci nazywaliśmy ten ogród rajskim, ponieważ wszystko w nim było, a na drzewie piękne, rumiane, rajskie jabłuszka. Swój dom rodzinny i dzieciństwo w tej wsi wspominam z dużym rozrzewnieniem i sentymentem. Było nas troje dzieci i było nam tam dobrze. Rodzice bardzo nas kochali i traktowali jak swoich małych przyjaciół. Patrzyłam na ciężką pracę swoich rodziców. Zajmowali się nie tylko sprawami oświaty, ale też życiem społecznym. Dzięki nim powstała szkoła w Tchórznicy, dom ludowy, powstała droga, przyjechał pierwszy autobus do wsi, nastąpiła elektryfikacja wsi. Rodzice wszczepili mi tego bakcyla, gdyż całe życie oprócz pracy zawodowej pracowałam społecznie i kulturalnie. Kiedy musiałam opuścić dom rodzinny mając 13 lat, było mi bardzo smutno odejść z niego, ze wsi. Ponieważ były w niej tylko 4 klasy szkoły podstawowej, rodzice powtórzyli ze mną 5, 6 i 7 klasę, po czym startowałam w Sokołowie do Gimnazjum Salezjańskiego. Dyrektor, początkowo się nie zgadzał, ale ja się uparłam i zdałam egzaminy. Zostałam przyjęta do gimnazjum. Pamiętam, jak w przeddzień wyjazdu do szkoły chodziłam po wsi, po polach, lesie i żegnałam tą swoją ukochaną wieś. I wtedy mając 13 lat napisałam swój pierwszy wiersz pt. "Pożegnanie Tchórznicy". Od tego czasu pisałam wiele utworów. Przeważnie były to wiersze okolicznościowe, na imieniny, dla bliskich, przyjaciół, profesorów. Pisałam do szuflady i wiersze te gdzieś zaginęły.

Który okres w pani życiu najbardziej sprzyjał twórczości?

Najwięcej wierszy napisałam już w wieku dojrzałym, także będąc babcią. Mój, pierwszy tomik poezji nosił tytuł: "To cóż że jesień". Był to zbiór wierszy moich i mojej nieżyjącej już mamy.