"Jaćwingowie. Powieść z XII wieku" - wznowienie

Przed kilkoma dniami ukazało się drugie wydanie książki Mariana Pietrzaka "Jaćwingowie. Powieść z XII wieku", w czasach panowania Kazimierza Sprawiedliwego, napisana w 1973 r., osnutej na tle historii grodu w Niewiadomej. Legendy, podania ludowe zostały tu powiązane z faktami historycznymi, jakie miały wówczas miejsce na wschodnich rubieżach ówczesnej piastowskiej Polski, czyli księstwa drohickiego i przylegających do niego terenów, a zostały zapisane przez naszych kronikarzy. W II połowie XII wieku tymi nadbużańskimi terenami władali pogańscy władycy, którzy często wspólnie z Jaćwierzą robili wyprawy na Mazowsze i Lubelszczyznę, co potocznie nazywano wyprawami Jaćwingów.

W powieści zostało pokazane życie ówczesnych mieszkańców grodu i terenów nadbużańskich, ich wierzenia, święto Kupały, uroczysko, gdzie przebywali pogańscy kapłani i znoszono dary bogom, wróżby, wyprawy wojenne, oblężenie i zdobycie grodu, śmierć ostatniej pogańskiej kniazini - córki władyki grodu - Cetyni, która nie chcąc się poddać skoczyła z wysokiego wału do wody. Od jej to właśnie imienia pochodzi nazwa rzeki - Cetynia.

Książka została wzbogacona mapą księstwa drohickiego, sześcioma zdjęciami wałów grodu i znajdującej się w pobliżu osady, a także cmentarzyska. Dwunastoma rysunkami ozdobiła ją Irena Filipczuk z Tchórznicy. Przedstawiają one dawnych mieszkańców tego rejonu, zbrojnych wojów, pogańskich kapłanów, wróżkę Borusławę, Cetynię stojącą na wałach grodu i inne.

Powieść przedstawia nieopisany okres historii tej części Podlasia. Podczas jej tworzenia dość często udawałem się na obszerne, liczące ponad 1,5 ha grodzisko. Błądziłem całymi godzinami, oglądając poszczególne jego części. Oglądałem miejsca, gdzie przypuszczalnie znajdowały się przygrodowe ludzkie osady, szukając śladów przeszłości. Za każdym razem, a szczególnie wczesną wiosną, gdy nie było jeszcze żadnej roślinności, odkrywałem coś nowego. Wyraźnie było widać miejsce, gdzie w pobliżu wałów znajdowała się pierwotna osada, posiadająca cechy obronne, która zapewne istniała wcześniej niż gród. Dwieście metrów dalej miejsce innej osady, w której każde domostwo było oddzielone rowem, nasypem od innego domostwa. W rozlewisku rzeki, u stóp wałów, odkryłem kamienne molo - wysunięty na wodę cypel. Podpływały tu łodzie rybackie i kupieckie barki ciągnące od Bugu i odwrotnie. Dobrze zachowała się dość głęboka zatoka, wrzynająca się kilkanaście metrów do wnętrza grodu, gdzie podczas oblężenia grodu chroniono łodzie. Zachowało się wiele innych ciekawostek, jak grodowa studnia, która jak mówi legenda, jest tak głęboka, iż "nie ma dna".

Inną ciekawostką jest stary pogański cmentarz zwany - mogiłami. Znajduje się około 300 metrów od grodu. Jego obszar zajmuje około 15 arów. Być może kiedyś był większy, ale jego pobocza zostały zaorane. Jest gęsto zarośnięty krzakami czeremchy, leszczyny, dzikimi jeżynami i inną roślinnością. Leży tu mnóstwo większych i mniejszych głazów. Niektóre wagi kilkuset kilogramów. Czasami leżą jedne na drugich, tworząc pryzmy. Przed wiekami były to nagrobki zmarłych, bez żadnych napisów. Z wielkich podłużnych głazów tworzono tu także płytkie pieczary, gdzie składano zmarłych. Wiele z tych kamieni zostało zabranych przez okolicznych rolników. Ostatnie badania tego cmentarza i grodu przez archeologów odbyły się około 1972 r. Oglądałem wówczas znalezione w grodzie i na cmentarzu różne przedmioty z żelaza, brązu, kości, krzemienia i szkła. Były to m.in. groty strzał, krótki mieczyk, żelazne noże, strzemiona do jazdy konnej, klamry do pasów. W grobach, w których zostały pochowane kobiety, znajdowano różne ozdoby, jak szklane i gliniane koraliki, miedziane kółka, ozdoby rąk, miedziany kabłączek o rozpiętości około 20 centymetrów do spinania włosów itp.

Oglądając znaleziska, zastanawiałem się, jak wyglądały osoby, do których należały te przedmioty. W jakim wieku zmarły, czy zginęły tragicznie. Był też szkielet kobiety, która miała obcięte do kolan nogi, prawdopodobnie wiedźmy. Według wierzeń dawnych Słowian, taka wiedźma po śmierci zmieniała się w upiora. Obcinano więc jej nogi, aby po śmierci nie chodziła i nie straszyła ludzi.

Sam również szukałem dawnych pamiątek. Nie czyniłem tego na cmentarzu, lecz w pobliżu grodu, gdzie znajdowała się osada. Kopano tam piasek i żwir. Zdejmowano czarną nawierzchnię ziemi, odrzucając ją na bok. Z takiej właśnie ziemi, szczególnie po zimowych roztopach czy ulewnym deszczu, woda wymywała różne przedmioty. Znalazłem fragmenty glinianych naczyń, często ozdobne, kamienny tłuczek przypominający młotek, szydło z kości, kamienny talizman, który na rzemyku przy pasie nosił mężczyzna, drobne przedmioty z żelaza i miedzi a także korale z kolorowych, krzemiennych kamyków, które zapewne mają więcej niż tysiąc lat. Wszystko to przyczyniło się do napisania tej książki.

Recenzję książki napisał w 1977 r. dr Jerzy Strychalski z Siedlec. Kolejnej recenzji w 1992 r. dokonał Sławomir Wysocki z Siedlec, członek Związku Literatów Polskich.

Marian Pietrzak

 

Bliższe informacje można uzyskać u pana Mariana Pietrzaka, pod nr tel. 025 781 24 66.