Michał Kurc

Artysta o dwóch sercach

Michał Kurc
Michał Kurc

Z okazji 580-lecia nadania Sokołowowi Podlaskiemu praw miejskich i realizacji projektu "Sokołów Stolicą Kulturalną Mazowsza 2004" Michał Kurc zaprezentował w swojej najnowszej galerii zestaw prac pod tytułem Sokołów Podlaski - "z tamtych lat" (fotografika.i-csa.com). Wystawa ma charakter wspomnieniowy, pokazuje zakątki miasta, które autor darzy szczególnym sentymentem. Jest ona retrospekcją a jednocześnie porównaniem oblicza "starego" i "nowego" Sokołowa, opowieści o jego historii.

-Michał Kurc AFRP artysta fotograf (fotografik) członek rzeczywisty Fotoklubu Rzeczypospolitej Polskiej Stowarzyszenia Twórców .

Urodził się 25 maja 1949 roku w Sokołowie Podlaskim, gdzie mieszkał do 1988 roku. Działalność instruktorską rozpoczął w 1964 roku w klubie "Cukrownik". W latach 1977-79 był instruktorem Sokołowskiego Klubu Fotograficznego przy Sokołowskim Ośrodku Kultury. W 1985 roku został instruktorem fotografii w Węgrowskim Ośrodku Kultury. Od 1988 roku mieszka w Węgrowie. W tym roku obchodzi czterdziestolecie pracy instruktorskiej. Jest członkiem Fotoklubu Rzeczypospolitej Polskiej Stowarzyszenia Twórców. Wśród wielu wyróżnień, jakie otrzymał, znajdują się m.in. Srebrny Medal Fotoklubu Rzeczypospolitej "Zasłużony dla Fotografii Polskiej", dyplom Fotoklubu RP za zasługi dla fotografii polskiej oraz Odznaka Ministra Kultury RP "Zasłużony Działacz Kultury". Został odznaczony odznaką "Za zasługi dla Węgrowa". Od 1998 roku popularyzuje fotografię w Internecie. W 2000 roku założył serwis "FOTOGRAFIKA i nie tylko", za który internauci przyznali mu pierwszą nagrodę w konkursie "Najlepsze strony Sokołowa 2001". Jako jeden z nielicznych zajmuje się kolorowaniem kredką izohelii. Jest także pionierem w reprezentacji grafiki komputerowej fotografii. W jego pracach zwraca uwagę wysoki poziom kadrowania. Jak sam mówi: "widzi piękno nie tylko w architekturze, ale także w działaniach ludzkich". Drugiego czerwca 2004 r. przeszedł na wcześniejszą emeryturę. Nadal pełen zapału, chciałby pracować z młodzieżą, prowadzić szkolenia. Mówi o sobie, że "ma dwa serca, jedno dla Węgrowa, drugie dla Sokołowa". Swoją osobą chciałby połączyć te dwa miasta.

Postanowiłam porozmawiać z panem Michałem o nim i jego twórczości.

Jak rozpoczął się pana romans z fotografią?

Rozpoczął się w Szkole Podstawowej nr 2 w Sokołowie Podlaskim. Zacząłem poznawać fotografię w klasie piątej. Wówczas kółko fotograficzne prowadził pan Grądzki. Po pierwszych dwóch zajęciach musiałem już sprawdzić czy sam potrafię wywołać film, zrobić pierwszą odbitkę. Później byłem prezesem kółka fotograficznego. Stanowiła je grupa około piętnastu osób. Pamiętam, że skarbnik zbierał po 5 złotych miesięcznie na działalność kółka. To wystarczało, żeby każdy mógł dowolnie fotografować, robić odbitki w ciemni. Powierzono mi funkcję wykonywania zdjęć - reportaży z życia szkoły. Gdzieś w swoim albumie mam nawet takie pierwsze zdjęcie z apelu uczniowskiego. To tam wszystko się zaczęło.

Fotografia jest dla pana...

Fotografia jest dla mnie na pewno sposobem na życie, jest pasją. Ona mnie wychowała i wychowuje.

Uważa się Pan za artystę dojrzałego, całkowicie uformowanego, czy może jest jeszcze w pana twórczości miejsce na eksperymenty?

Być artystą dojrzałym? Eksperymentuję przez cały czas. Dzisiejszy pomysł rodzi jutrzejszy pomysł. Poszukuję takiej formy wypowiedzi, żeby piękno ukazać w sposób jak najbardziej prosty.

Natchnienie twórcze w fotografii jest równie ulotne jak w poezji? Czy można powiedzieć: "Fotografem się nie jest, fotografem się bywa"?

Na pewno. Tak jak w każdej dziedzinie i tutaj można tak powiedzieć. Są takie sytuacje, że można pracę zrobić w ciągu jednej chwili, a nieraz jedną pracę robi się na przykład 3 miesiące. Coś zaczynam i później muszę to na nowo przeanalizować, coś dodać, inaczej przedstawić, na przykład "przefiltrować" obraz i dopiero go upublicznić. Za przykład mogę podać fotografię znajdująca się na stronie internetowej w "Galerii jednego zdjęcia". Powstała ona bezpośrednio po przeczytaniu wiersza poetki węgrowskiej pani Jadwigi Zgliszewskiej. W elektronicznym fotomontażu do tej pracy posłużyłem się fotografiami z Sokołowa.

Jest jakiś mistrz, wzór, który chciałby pan doścignąć?

Nie mam takiego mistrza, ale to nie znaczy, że jestem zamknięty na inspiracje. Wcześniej bardzo dokładnie analizowałem prace Romera, polskiego fotografika, który słynął z izohelii. Izohelia jest to obraz warstwowy. To tzw. zdjęcie plakatowe, co znaczy, że zredukowane są półtony, które z bliska obserwujemy jako mnóstwo różnych plam, a z daleka obraz wygląda bardzo plastycznie. Bardziej wydobywa ona bryłowatość postaci, przedmiotów i to fascynuje mnie w fotografii. Dlatego też w obecnych moich pracach izohelia cały czas się przewija w tej, czy innej postaci. Ona jest troszeczkę zmieniona przez fotografię cyfrową, czyli właśnie filtrowanie, ale zawsze mam na myśli izohelię.

Mówi pan, iż "z wyróżnień najwyżej ceni sobie dowody sympatii tych, którzy odnaleźli coś dla siebie w pana poczynaniach twórczych prezentowanych w postaci wystaw i w wirtualnej galerii na stronie internetowej". Czyżby najbardziej cenił pan sobie emocje wywoływane przez pana prace?

Tak, emocje. Emocje ludzi, którzy wyrażają je nawet w listach do mnie. Na pewno, jeśli człowiek tworzy; to potrzebuje przyjaciela- odbiorcy. Obecnie w wirtualnej galerii prezentuję zestaw zdjęć zatytułowany "Sokołów z tamtych lat". Praca nad nimi była dla mnie nowym doświadczeniem. Nie przypuszczałem, że wspomnienia mogą wywołać tyle emocji. Trudno mi było dobrać prace do galerii, ale wybrałem te, które spotkałem na ścieżkach w Sokołowie z tamtych lat. Są one osobistym przeżyciem dla wielu gości mojej galerii.

Czy jest jakiś klucz, który otwiera furtkę do rzeczywistości Michała Kurca, jakieś przesłanie dla odbiorcy?

Oczywiście, że tak. Zawsze w twórczości musimy w jakiś sposób opowiedzieć się za czymś. Tak samo ja się opowiadam. W mojej twórczości na przykład nie wybiegam gdzieś poza obszar Polski, na jakieś wyjazdy za granicę, żeby fotografować atrakcyjne miejsca i je pokazywać. Wolę fotografować tutaj gdzie żyję, jestem. Jeżeli od 1988 roku mieszkam w Węgrowie, to uważam, że najważniejszą rzeczą jest codzienność obcowania z miastem - zabytkami, ludźmi, architekturą. Piękno, które jest tam ukryte, uwydatniam, aby w codzienności pokazywać niecodzienność. Mało tego, żeby pokazać człowieka, który poszukuje może jakiejś prawdy o sobie, o życiu, swojego portretu. Swój własny portret znalazłem czytając Pismo Święte. Tam zobaczyłem człowieka dobrego, takiego, który powinien się z drugim dzielić pięknem. To spowodowało, że moja twórczość w ten a nie inny sposób dzisiaj wygląda.

Czy jako artysta czuje się pan spełniony, czy nadal jeszcze o czymś marzy?

Artysta spełniony. Ja nie wiem, czy coś takiego funkcjonuje w naszym życiu, chyba nie? Jesteśmy w drodze, żyjemy. Artysta to człowiek, który ma odwagę pokazania tego, co może inni spostrzegają, a zostawiają dla siebie. On uzewnętrznia, pokazuje, dzieli się.

Szacował pan ilość swoich prac, wie pan ile ich jest?

Tego nie wiem.

Czy jest wśród nich jakaś ulubiona?

Nie mam pojedynczej pracy, która jest mi najbliższa. Nie tworzę dla siebie.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Agnieszka Rońda