Marek Romaniuk

Malarz, rzeźbiarz i poeta

Wszechstronnie utalentowany artysta samouk. Z wykształcenia me­cha­nik. Pracował w zakładach mięsnych w kreślarni. Ta praca inspirowała go i uczyła precyzji. Zaczął on w wyobraźni tworzyć pewnego rodzaju wizje, które następnie przenosił na płótno. Chociaż nie ukończył Akademii Sztuk Pięknych, jego obrazy i rzeźby przyciągają wzrok.
Swoją przygodę ze sztuką rozpoczął od rzeźby. Już w szkole podstawowej zetknął się z drewnem, jako potencjalnym materiałem rzeźbiarskim. Od dzieciństwa fascynowało go to, iż w korze drzewa można wyrzeźbić interesujące przedmioty. Ponieważ w pobliżu jego domu płynęła rzeka, pierwszym przedmiotem wyrzeźbionym z kory była łódka. I tak się zaczęło…
Gdy już złapał rzeźbiarskiego bakcyla, zaczął wyszukiwać przedziwne gałęzie drzew, pieńki o niesamowitych kształtach, z których po umiejętnej obróbce, tworzył postacie zwierząt lub ludzi. Sam mówi, iż czasami jedno odpowiednie cięcie pnia może być lepsze od całej wykonanej rzeźby.
Do stworzenia odpowiedniej rzeźby potrzebna jest wyobraźnia. Jedna z rzeźb została wykonana z jednego pnia w taki sposób, iż jej poszczególne elementy wydają się laikowi dołączone do postaci głównej. Artysta wyrzeźbił z jednego pnia postać Chrystusa na krzyżu, gdzie nawet gwoździe i korona cierniowa zostały misternie i po zegarmistrzowsku precyzyjnie, dłutkiem wykonane i wkomponowane w całość. Stanowią one jedną całość (patrz zdjęcie).
Kolejnym ciekawym dziełem artysty jest postać, której oczy patrzą donikąd, ale ręka na łonie przeistacza się w węża. Rzeźba swą tematyką nawiązuje do czarnych malowideł hiszpańskiego malarza, Francisco Goi. Marek Romaniuk inspirował się obrazem Goi przedstawiającym Saturna pożerającego swe dzieci, tzw. pinturas negras (czarne malowidła) (patrz zdjęcie). W swoim dorobku Marek Romaniuk ma już ponad 120 rzeźb. W drewnie utrwala swoje emocje i przeżycia, które często powstają pod wpływem chwili, spontanicznie. Porusza w nich temat aborcji, są też rzeźby nawiązujące do religii i wiary.  
Artysta z Hołowienek tworzy także poezję. Jego przygoda z poezją rozpoczęła się od próby założenia w liceum zespołu muzycznego. Sam grał na gitarze. Pisał własne teksty do piosenek. Z muzykowania jednak  nic nie wyszło.
Zaczął pisać wiersze, których tematem były bolączki polityczne, samotność, smutek, żal i nostalgia, ból i cierpienie. Jest on także bystrym obserwatorem życia na wsi, które następnie opisuje w swoich utworach. Jeden z jego wierszy dosadnie i wiernie pokazuje zachowanie dziewczyny, uczestniczki wiejskiego wesela.
Kurtuazja
Wielką damę rżnęła,
dobrze się nosiła.
Po cichu siorbała
gdy jadła i piła. 
Dobierała słówka,
zmieniała akcenty.
Gryzła ją gotówka
i swędziały pięty.
W towarzystwie kwitła
w uśmiechach i sławie.
Lecz gdy się upiła,
było po zabawie.
Wnet inteligencja
 i kultura prysła.
A na światło dzienne
proza życia wyszła.
Gdy jadła i piła
siorbała jak prosię.
Mocno sepleniła

i dłubała w nosie.
Patrzcie, jak to szybko
kurtuazja mija.
Gdy człowiek jest sztuczny
i dużo wypija.


Pan Marek napisał ponad tysiąc wierszy. Obecnie planuje wydanie tomiku swoich poezji. Jego wiersze oceniał znany w naszych stronach literat - profesor, Franciszek Kobryńczuk.
Swoje utwory prezentuje także w Jabłonnie Lackiej, podczas corocznej „Nocy poetów”.
Kolejnym etapem jego twórczości było malarstwo. Zainteresował się nim dzięki prężnie działającemu w dawnych, peerelowskich czasach, w Hołowienkach, Klubowi Rolnika, którego działalność wielu mieszkańców do dziś wspomina z nostalgią. Klub prowadziła znana poetka ludowa z Hołowienek, pani Lucyna Maksimiak. Były tańce w strojach ludowych, były i konkursy plastyczne. Pan Marek wziął w nich udział, wykonał grafikę. Miał wówczas dziesięć lat i jego praca została wyróżniona.
Pierwszy obraz olejny na płótnie namalował w 1990 roku. Te obrazy, które mu się nie podobały, chował, nie pokazywał nikomu. Na poważnie zajął się malarstwem w wieku 25–26 lat. Pierwsze swoje obrazy tworzył na desce i pilśni. Następnie zaczął malować na płótnie. Zaczął od realistyki, tworzenia kopii
słynnych malarzy. W swojej dotychczasowej twórczości malarskiej namalował kopię słynnego obrazu Vincenta Van Gogha - Słoneczniki, kopię jednego z najsłynniejszych portretów w dziejach sztuki - Mona Lisę Leonarda da Vinci jak również kopię obrazu tego samego malarza Dama z gronostajem. Artysta jednak – co stwierdzam z żalem – chce odejść od tego typu twórczości. Uważa, iż w erze komputerów należy skupić się na sztuce realistycznej połączonej z abstrakcją. Chce również tworzyć obrazy, których tematykę chce następnie przenieść na rzeźbę.
Marek Romaniuk namalował już ponad 220 obrazów. Będąc w Belgii, pracował u jednego z Belgów. Jego talent doceniono również za granicą. Podczas pobytu w Belgii zaproponowano mu, aby namalował napis: winogrona - winiarnia. Pan Marek namalował nie napis, a winogrona. Gdy Belg zobaczył namalowane przez niego owoce, tak się zachwycił jego obrazem, iż zaproponował mu, aby sportretował jego i żonę. Wówczas stwierdził, iż ma do czynienia z artystą i zaoferował panu Markowi trzymiesięczny wyjazd do Ostendy i pracę przy renowacji starych, rzeźbionych w drzewie, zabytkowych mebli.
Obrazy i rzeźby Marka Romaniuka były wystawiane m.in. podczas Warsztatów Lokalnego Ożywienia Gospodarczego (Nieciecz, Pałac Ossolińskich w Sterdyni, 2007), IV Podlaskiego Jarmarku Wielkanocnego (Repki, 2007), Międzynarodowych Siemiatyckich Targów Przygranicznych (2006), na wystawie z okazji Dnia Strażaka (Sabnie, 2006), podczas Gminnych Obchodów Święta Ziemniaka (Sabnie, 2006,2005), w Bibliotece Pedagogicznej w Sokołowie Podlaskim (2006), podczas obchodów „Dnia Regionu i dnia Patrona” (Skibniew, 2005) oraz na Międzynarodowych Targach Turystycznych w Pałacu Kultury i Nauki „TT Warsaw Tour 2001”. Jego wiersze były deklamowane i wzięły udział w konkursie „Jednego wiersza” („Noc poetów”, Jabłonna Lacka, 2006).
Artysta nie ma swojej ulubionej dziedziny sztuki. Twierdzi, iż zależy to od danego momentu, danej chwili, od weny twórczej. Przychodzi taki moment, iż uważa on, że powinien chwycić za pędzel i to, co go w tym momencie zafascynowało i pobudziło, przenieść na płótno lub uwiecznić w drewnie. Innym razem może uznać, iż najlepszym rozwiązaniem będzie „przelanie” swoich myśli na papier, stworzenie wiersza. Marek Romaniuk czuje głód tworzenia i obawę, iż nie zdąży zrealizować wszystkich swoich planów i pomysłów twórczych. Ciągle jednak stara się wzbogacać swoją wiedzę i warsztat twórczy. Artysta kocha łąki, pola - wśród których się wychował, nasze rzeki – Bug. Pierwszymi tematami jego obrazów były właśnie pejzaże, konie, natura.
Zapytałem artystę, kto mu najbardziej pomógł w rozwoju jego twórczości, w promocji jego osoby. Zdziwiłem się bardzo, gdy usłyszałem od niego, iż nikt nie chciał uwierzyć w jego talent. Ani rodzice, ani nauczyciele w szkole podstawowej, nikt. Uciekał, chował się za budynki i w tajemnicy zaczynał od rzeźbienia łódek. W szkole wręcz mu przeszkadzano, nie rozumiano jego sztuki, wyśmiewano jego pasję. Już wówczas jego sztuka była abstrakcyjna, niestety, ośmieszano ją i naigrywano się z jego twórczości. Gdy pracując w zakładach mięsnych wyeksponował swoje obrazy w pokoju biurowym, koledzy szydzili często z nich twierdząc, że koń namalowany na płótnie przypomina kreta. Nie rozumieli tego rodzaju twórczości, a ich wrażliwość na sztukęnie była na tyle duża, aby zrozumieć malarstwo abstrakcyjne. Marka Romaniuka nie zniechęciły te krytyczne uwagi, lecz – jak twierdzi artysta – zdopingowały i zmobilizowały do jeszcze większego wysiłku. Nie zrezygnował z malarstwa. Teraz jego obrazy są cenione i jest wielu chętnych do kupna namalowanej przez niego Mona Lisy. A namalował już pięć kopii tego obrazu. Na każdą z nich znalazł chętnego nabywcę. Także inne obrazy, które „wyszły” spod jego pędzla, znalazły amatorów.
Hołowienki  słyną z tego, iż właś­nie z tej miejscowości wywodzi się kilku wybitnych twórców. Oprócz Marka Romaniuka i Lucyny Maksimiak, która jest legendą tych stron, pojawiają się również młodzi twórcy. Z Hołowienek właśnie pochodzi młoda poetka, Ania Romaniuk. Ma ona w swoim dorobku wiele wierszy, które być może zostaną niedługo wydane
Marek Romaniuk liczy na wsparcie ze strony gminy Sabnie i nowego wójta, Ireneusza Wyszyńskiego, na to iż będzie on promować miejscowych twórców poprzez pozyskiwanie dotacji na szerzenie i krzewienie kultury w gminie. Warto stawiać na miejscowych artystów, gdyż poprzez swoją twórczość promują oni rodzinne strony, ożywiają środowisko lokalne i inspirują innych do działania. Oby w tym przypadku nie sprawdziło się powiedzenie: „Cudze chwalicie – swego nie znacie”.