Lech Zakrzewski

Article Index

 

A co z tą chmurnością i durnością?

To był głównie czas, kiedy w wieku młodzieńczym i pierwszym średnim mocno nadużywałem alkoholu. Miałem kilka przypadków, które skończyły się bądź na izbie wytrzeźwień, bądź w szpitalu. Raz w śniegu zamarzłem przy 40 stopniach mrozu, ale Bozia dała przeżyć i to wszystko jakoś potem znalazło się w moich piosenkach.

Chyba nie tylko w piosenkach. Jesteś przecież znany z twojego zaangażowania w różne ruchy trzeźwościowe. Od kiedy?

Od 1989 roku. Wtedy postanowiłem przestać pić i zdecydowałem zrobić coś ze swoim życiem. Nawet nie do końca wtedy wierzyłem, że mi się to uda.

Jednak poznałem ludzi, którzy nie pili od kilku lat. Zacząłem się z nimi spotykać, czytać książki i interesować programami, według których ludzie zmieniali swoje życie. I tak w roku 1993 zaangażowałem się aktywnie w ruch trzeźwościowy nie tylko na terenie Sokołowa, ale w ruch ogólnopolski i światowy.

Co to są za działania?

Do chwili obecnej bardzo często występuję w kościołach, gdzie prowadzę spotkania połączone z dawaniem świadectw.

W urzędach gmin natomiast organizuję i prowadzę spotkania na temat uzależnienia od alkoholu.

Często łączysz różne uprawiane przez siebie formy wypowiedzi artystycznej?

Coraz częściej. Z tym, że poezję i kabaret głównie łączę na spotkaniach klubów literackich m.in. w Sokołowie i Siedlcach. Natomiast choćby np. na rekolekcjach trzeźwościowych, na które jadę właśnie jutro do Zakroczymia będę świadczył, śpiewał i recytował twórczość bardziej poważną.

Zostałeś także doceniony jako sprawny konferansjer. Czy to prawda?

Tak. W Tarnowie prowadziłem konferansjerkę na ogólnopolskich Konfrontacjach Artystycznych Wsi Polskiej. Uważam za swój duży sukces to, że przez trzy kolejne lata byłem konferansjerem ogólnopolskiego Przeglądu Kabaretów Wiejskich w Chełmie.

Na jednym z nich jurorem był Bogdań Smoleń, którego bliżej poznałem. Także wtedy poznałem wielu znanych polskich kabareciarzy, jak choćby Zenka Laskowika, z którym do dzisiaj koresponduję i spotykam się. To są takie stare dobre znajomości, bardzo przyjacielskie czasami.

Na terenie powiatu sokołowskiego prowadzę od lat różne festyny, a największy sentyment mam do imprezy współorganizowanej przeze mnie tam, gdzie debiutowałem na estradzie. Mówię o Nocy Poetów w Jabłonnie Lackiej - w przyszłym roku mój jubileusz 15-lecia pracy scenicznej zbiegnie się z jej 10-leciem.

Robisz tak wiele rzeczy. Co sprawia ci największą przyjemność?

Najbardziej lubię grać i śpiewać swoje piosenki. Kiedy próbowałem wykonywać różne szlagiery biesiadne, niejednokrotnie komentowano to: Ja to już gdzieś słyszałem, ale to jest jakoś inaczej. Dlatego wolę śpiewać to, co sam napiszę i skomponuję.

Zdradź więc swoje największe marzenia i plany.

To jest oczywiście X Noc Poetów w Jabłonnie. Mam różne pomysły, jak to zrobić, lecz potrzebuję pomocników do organizacji tej imprezy. Na pewno będzie to kosztowne, tym bardziej, że zechcę zaprosić na nią wszystkich jej dotychczasowych uczestników. A są to ludzie z całej Polski. Chciałbym, aby ta Noc była niepowtarzalna.

Życzę ci więc spełnienia marzeń w Nowym Roku 2002 i przynajmniej następnej piętnastki lat na scenie.

Dziękuję. Mam nadzieję, że będzie więcej.

Ja też!

Piotr Jankowski